Dracarys
Wierszokleta
Dołączył: 28 Lip 2012
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zasiedmiogórogród Płeć: Artystka
|
Wysłany: Nie 22:13, 26 Sie 2012 Temat postu: Kącik poetycki Dracarys |
|
|
Tak to już mam, że lubię sobie coś naskrobać od czasu do czasu, tak dla odprężenia mózgowia. Więc pomyślałam, że podzielę się z wami owocami mojej 'twórczości". Proszę o szczerą krytykę.
Ten wiersz napisałam już dość dawno i gdzieś go już chyba umieszczałam, nie pamiętam gdzie.
Perły
Za biurkiem dębowym siedzi stworzenie,
które człowiekiem nazwać się chciało.
Ludzkie to ciało i ludzkie nasienie.
Ale to za mało...
W ręku naszyjnik perłowy trzyma,
Długimi palcami nić cienką przewleka
przez piękne klejnoty, wodząc poń oczyma
pełnymi cierpienia innego człowieka.
Dla niego najpiękniejsza to sztuka.
Esencja łowów na wskroś go przenika,
Nic nie powstrzyma go, kiedy szuka
Kolejnej perły do swego naszyjnika.
A to mój osobisty "Pan Tadeusz" (nie wiem, dlaczego tak długo to pociągnęłam).
Łzy Alysanne
Widzę jak biegniesz, gnasz nieustannie,
W pogoni za życiem, co nie zna litości.
Własne drogi wytyczasz starannie,
Nie widząc w tym swej własnej słabości.
A gdybym cię tak za rękę złapała,
Przerwała gonitwę twych „ważnych spraw”?
Na kilka sekund czas zatrzymała,
Wbrew światu i wszystkim z dzisiejszych praw.
Czy odszedł byś rozgniewany bez słowa?
Obdarzył zimnym, złowrogim spojrzeniem?
Odwrócił, zaczął swój bieg od nowa,
Czy został, wysłuchał, zaszczycił skupieniem?
Zapytałabym cię wtedy: Czy słyszysz?
Czy słyszysz to cichutkie szemranie?
Nie tu, lecz daleko, wśród skalnej niszy,
Gdzie ma swe miejsce i swoje zaranie
Niezwykła budowla...
Tam, hen na szczycie, między chmurami,
Na krańcu świata, gdzie nie sięga wzrok,
Otoczony srogimi górami,
Stoi zamek ze śniegu, spowity w mrok.
Przez jego białą powiodę cię bramę,
Przez biały dziedziniec i biały dwór.
Gdzieś, gdzie od wieków zawsze te same,
Białe konary sięgają chmur.
Ukryta w cieniu starego drzewa,
Wśród liści pąsowych szuka schronienia
I w jego szepty swą duszę odziewa -
Córa wiatrów, bez własnego imienia.
Jej jasne dłonie wiatr mroźny przeszywa,
Lecz ona w ogóle ich drżenia nie czuje,
Gdyż mała w nich, srebrna igiełka spoczywa,
Którą na hafcie pieśń swoją spisuje:
O wierze, której skrzydła wzorzyste,
Na pal zatknięte, smoła oblała.
O niewinności, tak jasnej i czystej
Skradzionej przez tych, których braćmi zwała.
O cieple gestu, dotyku, słowa,
Nadziei, co wyzwolić ją miała.
Które podstępem zawarta umowa
Zdradziecką siłą jej odebrała.
O śmiechu – ostatnim tchnieniu radości,
Co zbiegł, po zejściu pierwszej lawiny.
I wreszcie - o bezdusznej miłości,
Która żądała tej krwawej daniny.
Gdy kończy, świat pogrąża się w ciszy,
Głęboko wzruszony historią dziewczyny.
Lecz szlochu wilczycy nikt nie usłyszy,
Więc cóż to za łkanie pośród doliny?
To łzy Alysanne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|